Recenzja filmu

Livide (2011)
Alexandre Bustillo
Julien Maury
Béatrice Dalle
Jérémy Kapone

Podążając za błędnymi ognikami

"Płonąc z ciekawości (Alicja) pobiegła na przełaj przez pole za Białym Królikiem i zdążyła jeszcze spostrzec, że znikł w sporej norze pod żywopłotem. Wczołgała się więc za nim do króliczej nory
"Płonąc z ciekawości (Alicja) pobiegła na przełaj przez pole za Białym Królikiem i zdążyła jeszcze spostrzec, że znikł w sporej norze pod żywopłotem. Wczołgała się więc za nim do króliczej nory nie myśląc o tym, jak się później stamtąd wydostanie" (fragment z "Alicji w Krainie Czarów"). "Livide" to nietuzinkowa produkcja balansująca na granicy mrocznej baśni i horroru. Oprócz chwil grozy i niepokoju, dostarczy nam również jedynych w swoim rodzaju wrażeń estetycznych.

"Livide" to film, który powstał dzięki współpracy Alexandre'a Bustillo i Juliena Maury'ego, kojarzonych głównie z produkcją pt. "Najście". Skupia się na losach urzekającej Lucie (Beatrice Dalle), która przyjeżdża do niewielkiego miasteczka, aby zdobyć doświadczenie w zawodzie pielęgniarki. Dziewczyna trafia pod skrzydła cynicznej pani Willson (Catherine Jacob), która początkowo odnosi się z wyższością do praktykantki. Jedną z podopiecznych pani Willson i Lucie jest starsza kobieta, Jessel (w tej roli wybitna Marie-Claude Pietragalla), która od wielu lat przebywa w śpiączce. Zgodnie z jej wolą, pozwolono jej dokonać żywota w ogromnej, przypominającej dom rodziny Adamsów posesji. To właśnie tam podczas rozmowy z panią Willson Lucie dowiaduje się, że domostwo to skrywa w swym wnętrzu niezwykle cenny skarb.

Cytat z "Alicji w Krainie Czarów" pojawił się we wstępie tej recenzji nie bez przyczyny. "Livide" to film przesycony odniesieniami do tej wspaniałej książki. Już od samego początku Lucie przywodzi nam na myśl zbłąkaną Alicję, która za pośrednictwem pani Willson (Białego Królika?) trafia do fantasmagorycznego świata, skrywanego za drzwiami imponującego domostwa. Świat ten odbiega jednak od Krainy Czarów, jaką sobie wyobrażamy, choć znajdzie się tam chwilka na herbatkę u Szalonego Kapelusznika. Warto wspomnieć, że sposób w jaki zostały zobrazowane "alicjowe" elementy pod wieloma względami przypomina inną, równie ciekawą i niepokojącą produkcję, mianowicie "Coś z Alicji". 

Poza oczywistymi nawiązaniami do książki Lewisa Carrolla, "Livide" uraczy widza niezliczonymi odniesieniami do mitologii i folkloru. Nie zabraknie zwodniczych, błędnych ogników, krwiopijców, równoległych światów, a nawet ciem, które w tym przypadku są czymś więcej niż owadami kończącymi żywot w płomieniach. Po tej tematycznej wyliczance wielu z Was na pewno zada sobie pytanie: "Nie za dużo tego wszystkiego?". Spotkałam się z wieloma niepochlebnymi opiniami na temat chaotyczności i niespójności "Livide", ale też z licznymi przejawami zachwytu nad nieszablonowością tej produkcji. Sama lubuję się w filmach posiadających otwarte zakończenia, które pozostawiają pole do interpretacji, ale "Livide" to nie tylko ogrom poruszonych wątków i otwarte zakończenie. Widz może dowolnie zinterpretować niemalże każdą scenę w filmie. Znajdą się z pewnością osoby, które to zirytuje, ponieważ na koniec zostaną z "wybebeszonym" filmem, który niechętnie podda się składaniu w nie do końca spójną całość.

Jak już wcześniej wspomniałam, "Livide" to produkcja, którą ciężko zaszufladkować, ponieważ bawi się ona elementami charakterystycznymi zarówno dla horroru jak i dla baśni (z przewagą tego drugiego). Dlatego też uprzedzam "horrorystycznych" purystów, iż "Livide" nie ocieka krwią, ani też za bardzo nie straszy. Owszem, są chwile, w których mocniej zabije nam serce, ale z pewnością nie są one liczne. Zdarzają się również momenty przerysowane, które wywołają uśmiech politowania na twarzy bardziej wymagającego obserwatora.

Jeżeli chodzi o aktorstwo, to najjaśniej świeci tutaj mało znana, lecz niewątpliwie utalentowana Marie-Claude Pietragalla. Nie przesadzę pisząc, że jej postać przejawia śladowe ilości ludzkich cech i nie chodzi tu jedynie o charakter. Mimika tej postaci, gesty i sposób w jaki się porusza przywodzą na myśl pozbawionego litości drapieżnika. Aktorka odgrywająca główną rolę szybko zaskarbia sobie sympatię widza. Ona również błyszczy, ale niestety nie tak jasno jak Pietragalla. Postacie drugoplanowe nieustannie przewijają się między scenami, ale są bezbarwne i płaskie, więc błyskawicznie o nich zapominamy.

Dużym, jeżeli nie największym atutem tej produkcji jest jej zapierająca dech w piersiach strona wizualna. Widać, że twórcy dążyli do stworzenia dzieła pieszczącego zmysł estetyczny widza. O ile fabularnie film przyprawi część publiczności o ból głowy, o tyle nikt nie powinien się skarżyć na oprawę graficzną. Baśniowa charakteryzacja dopracowana w najdrobniejszym szczególe, chłodne barwy, wspaniałe zdjęcia i perfekcyjny montaż sprawiają, że "Livide" pomimo niedociągnięć i niesatysfakcjonującego zakończenia, na długo pozostanie w pamięci widza.

Czy "Livide" to film naznaczony piętnem niewykorzystanego potencjału? Czy jest to jedynie płytkie, doprawione szczyptą grozy estetyczne cacko? A może innowacyjne dzieło, które broni się przed sztampowością? Zdecyduj, drogi widzu…
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones