Gdyby nie początkowa scena filmu, końcówka byłaby bardziej zaskakująca. Po pewnym czasie
widz sam się domyśla, że lekarz jest również duchem. Scena z postrzeleniem na początku tylko w
tym pomaga. Ale mimo wszystko 9/10.
Akurat sceny z doktorem były zawsze tak idealnie zaaranżowane, że wyglądało to tak, jakby akurat przestał z kimś rozmawiać (vide scena, gdy Cole wraca do domu gdzie czeka na niego matka a naprzeciwko siedzi Malcolm, scena w szpitalu, na przyjęciu). A początkowa scena mnie akurat nabrała, była w iście Hitchcock'owskim stylu - najpierw trzęsienie ziemi, a potem napięcie rośnie. Jakoś bardziej skupiałem się na postaci chłopca i motywie z duchami a kompletnie zapomniałem o tym, że doktorka ktoś kiedyś postrzelił. Mistrzostwo